środa, 4 grudnia 2013

Panna Lukrecja i kwestia kalosza

Stojąc w kolejce po cotygodniowy przydział selera Panna Lukrecja zdała sobie niespodziewanie sprawę z faktu, że niczego innego na świecie nienawidzi tak bardzo jak gumowych kaloszy. Było to odkrycie o tyle istotne, że posiadała jedynie taki właśnie rodzaj obuwia, w niebagatelnej skąd inąd ilości siedmiu par (co zdecydowanie należy podkreślić). Sparaliżowana powagą odkrycia przegapiła swoją kolejkę, przez co (jakby mało miała nieszczęść na głowie) straciła szansę na przydział. Odeszła szybkim krokiem czując narastającą w niej z każdą minutą nienawiść. Mijając sklep z konfekcją męską zatrzymała się przerażona przed jego witryną. W szybie zobaczyła nic innego tylko odbicie własnych odzianych w kalosze nóg. Zrzuciła je czym prędzej i ukradkiem pozostawiła w mijanej studzience kanalizacyjnej (zrządzeniem losu wyjątkowo otwartej). Przecież któregoś dnia mogłam utknąć w tych kaloszach już na zawsze? Co by się wtedy ze mną stało? Zaczęła zastanawiać się dość poważnie nad tym problem, przez co kalosz w jej wyobraźni stał się ogromną, czyhającą na jej wolność, pułapką. Targana emocjami, zataczając się, tracąc dech, ledwo zdołała dotrzeć do własnego mieszkania. Gdy nareszcie (mimo licznych niesprzyjających okoliczności) jej się to udało padła oszołomiona na fotel i nie wiedząc zupełnie co zrobić postanowiła dokończyć układanie rozpoczętego tydzień wcześniej pasjansa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz