czwartek, 10 września 2015

Sporna kwestia drzwi

Miesiącami wpatrywała się w model ostrosłupa próbując zmusić go do kapitulacji, jednak ostrosłupy bywają uparte. Ten zaś był wyjątkowo uparty. Utrzymywała z nim kontakt wzrokowy tak długo, jak tylko była w stanie. Aż tu pewnego dnia, zupełnie nagle i niespodziewanie, do jej uszu dobiegło pukanie do drzwi. Wiadomo powszechnie, że pukanie do drzwi biega naprawdę szybko, toteż Panna Lukrecja została gwałtownie wyrwana z wzrokowego pojedynku z ostrosłupem. 

Sprawa od początku wydała jej się poważna. To co przed chwilą usłyszała było bez wątpienia pukaniem do drzwi. Zresztą gdyby miała  jakiekolwiek wątpliwości, to dla upewnienia jej w tym przekonaniu pukanie rozległo się po raz drugi. Zatem sprawa była naprawdę poważna. W jej domu były bowiem dwie pary drzwi: jedne wychodziły na wschód, drugie na zachód. Jeśli zaś chodzi o owo pukanie to bez wątpienia dochodziło ono dokładnie od południa, czyli ni mniej, ni więcej tylko dokładnie z miejsca, w którym żadnych drzwi nie było. A jednak bez wątpienia było to pukanie do drzwi. Zbulwersowana ogromem impertynencji pukającego, który ośmielił się pukać do drzwi właśnie tam, gdzie ich nie było, mimo że przecież posiadała w swoim domu dwie pary pięknych drzwi, wstała z głębokim postanowieniem interweniowania. 

Podeszła do drzwi...nie, dokładnie rzecz ujmując, podeszła do miejsca, z którego dochodziło pukanie do drzwi i zdecydowanym głosem zapytała Kto tam? Jak można się było spodziewać nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Niewzruszona, acz coraz bardziej zirytowana, powtórzyła pytanie. Niech się Pani nie wygłupia i otworzy mi w końcu te głupie drzwi - usłyszała w odpowiedzi wypowiedziane z lekka poirytowanym, lecz z całą pewnością męskim głosem. Mam dla Pani ważną przesyłkę i nie będę tak tu z nią tkwił do uśmiechniętej śmierci - dodał jeszcze głos i tym razem dało się w nim słyszeć delikatną nutę rezygnacji. Ale...- zaczęła nieco zdezorientowana - tu nie ma żadnych drzwi!  -jej głos zaczął wspinać się na niebezpiecznie histeryczno-poirytowane nuty. Nie zdążył jednak wspiąć się na samą górę, gdy głos zza ściany przerwał jej bezceremonialnie Proszę nie robić ze mnie głupka! Przecież gdyby tu nie było drzwi, to nie mógłbym w nie pukać. Jeśli Pani nie otworzy ich natychmiast to zaraz sam się tym zajmę. Tego było dla jej delikatnych nerwów zbyt wiele. Ależ proszę sobie te drzwi otwierać, ja ich nie zamykałam więc też ich Panu otworzyć nie mogę, ot i co! - zareagował jej głos, który w międzyczasie zdołał już dotrzeć na sam histeryczno-poirytowany szczyt. Zadowolona z tak przemyślnej  odpowiedzi już myślała, że pokonała impertynenta siłą argumentów, gdy z nagła tenże nacisnął na klamkę i bez zbędnych ceregieli otworzył drzwi (których, o czym wiedziała z całą pewnością, wcale tam nie było), wszedł do środka i ukłonił jej się nisko z nonszalanckim uśmiechem. Pierwszy raz w życiu musiała przyznać, że była pod wrażeniem i to tak głębokim, że nie umiała wydusić z siebie nawet słowa (to akurat mogło też wynikać z przykrego faktu, że jej głos również będący pod wrażeniem całego zajścia spadł z histeryczno-poirytowanego szczytu i chwilowo był, powiedzmy oględne, niedysponowany). 

Tak oto wyglądało pierwsze spotkanie Panny Lukrecji i Piaskowego Stwora. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz